|
JAK TO SIĘ STAŁO, ŻE KUPILIŚMY HONKERA
HONKER - IDEALNA WYPRAWÓWKA, CZYLI HOTEL MILION GWIAZDEK
Był rok 2009. Od lat marzyła nam się podróż do Islandii, ale ze zwiedzeniem Interioru. A w ten można wjechać w zasadzie tylko samochodem terenowym. Ze względu na koszty wypożyczenie samochodu na miejscu nie wchodziło w rachubę. Zaczęliśmy się więc rozglądać za własną terenówką. Do tego w końcu zebrałam się, by zrobić prawo jazdy i zamarzył mi się mój własny samochód, oczywiście prawdziwie terenowy, żaden SUV. Przez kilka miesięcy obejrzeliśmy niezliczone ilości samochodów 4x4, za każdym razem popadając w coraz głębszą rozpacz. Zdawaliśmy sobie sprawę, że za przeznaczoną kwotę nówki w stanie fabrycznym nie kupimy, liczyliśmy się z tym, że coś do zrobienia zawsze będzie, ale na litość - góra kłamstw i łgarstw sprzedawców przerastała Mont Everest. Gdyby ktoś przez telefon powiedział prawdę, to albo byśmy nie pojechali (bo szkoda kosztów tej jazdy na darmo), albo byśmy stwierdzili, że ok., coś tam jest do naprawy/poprawy, zobaczymy, może damy radę. I czasem to nawet nie stan samochodu nas odstraszał, ale podejście sprzedawcy. Nagminnym było, że samochód po generalnym remoncie blacharskim okazywał się zlepkiem rdzy, trzymającym się jeszcze kupy tylko dzięki cienkiej warstewce nałożonego pędzlem (widać było ślady) lakieru. Samochód sprawny technicznie, bez żadnych nakładów finansowych i gotowy do jazdy albo nie mógł odpalić, albo miał kompletnie niesprawne napędy, olej i inne płyny lały się zewsząd szerokimi strumieniami, strzaskana przednia szyba (ale przecież widać drogę przed autem, to co to za problem?), biegi nie wchodziły (ale co tam, przecież można ruszać z dwójki, a potem od razu przechodzić na czwórkę, wsteczny? - a po co to komu?). Sprzedający Iksiński - osoba prywatna, żaden handlarz, ma trzy samochody i musi się jednego pozbyć. Na miejscu okazuje się, że na podwórku stoi samochodów sześć. Zerkamy do dowodu rejestracyjnego - termin przeglądu minął pół roku temu (nowego przed kapitalnym remontem nie dostanie), a właścicielem jest Autohandel Iksiński S.C. Czy tacy sprzedawcy naprawdę myślą, że kupujący są kompletnie ślepi i nie zauważą tych wszystkich niezgodności? I że nie wkurzy ich tak jawne łgarstwo? Zaczęliśmy w pewnym momencie oglądać samochody z wyższej półki cenowej, zwiększając budżet i naiwnie myśląc, że może teraz się znajdzie się coś godnego uwagi. Niestety, cena nie miała żadnego przełożenia na jakość - ani samochodu, ani sprzedawcy. Aż któregoś dnia Jacek zmęczony tymi wszystkimi wrakami zasiadł przed komputerem i w wyszukiwarce portalu aukcyjnego wpisał słówko "Honker". W dziale "pozostałe maszyny" znalazł się jeden, który wyglądał nieźle (chociaż na zdjęciach wszystkie wyglądają jak ideały). Młody, z małym przebiegiem, aktualna cena mieściła się w budżecie. Ja już nie miałam wolnego, by móc jechać pod Warszawę go obejrzeć, ale Jacek stwierdził, że pojedzie zobaczyć co to za cudo. Honkery 2000 w cywilu są rzadkie, druga taka okazja, żeby się z bliska przyjrzeć polskiej myśli technicznej i ją przetestować, może się nie trafić. Dla towarzystwa zabrał więc Jacek kolegę i pojechali ok. 300 km TYLKO obejrzeć samochód. Usiłowałam w miarę możliwości (praca, praca, praca i ani chwili nawet na łyk herbaty, a co dopiero prywatne telefony) być z nimi w kontakcie. Wiele się nie dowiedziałam, poza tym, że "no, w sumie, to nawet nie taki zły, ale teraz jedziemy na jazdę próbną, więc nie przeszkadzaj. Zadzwonimy". Późnym popołudniem, nie mogąc się doczekać ostatecznego werdyktu, znów zadzwoniłam. Odpowiedź mnie zaskoczyła: Pokochałam swojego Potwora od razu. Dla mnie był i jest piękny - kanciasty (a nie napompowany jak balonik), wielki, w kolorze khaki, z olbrzymim prześwitem i wyciągarką na przednim zderzaku. A jak wsiadłam za kierownicę - cóż za cudowna odmiana od mikrych samochodzików, w których siedzi się prawie na asfalcie :) I ta widoczność! Jedna z koleżanek, gdy ją przewiozłam, stwierdziła: Na dokładkę trafiła nam się prawdziwa perła. Samochód wyprodukowany w 2005 roku, przez trzy lata służył jako samochód targowy i pokazowy w fabryce, nie był w tym czasie rejestrowany i jeździł niewiele. Gdy upadał Intrall, jeden z wierzycieli - dostawca części - otrzymał w rozliczeniu za długi właśnie ten egzemplarz. Pod koniec 2008 r. zarejestrowali go i Pan Prezes zrobił nim raptem kilka km, ale w końcu po paru miesiącach firma postanowiła go sprzedać, bo podobno nie mieli pomysłu jak go wykorzystać i co z nim zrobić. Stan samochodu, gdy go kupiliśmy był prawie idealny. Okazało się, że szaleje wskaźnik w jednym z baków paliwa i niesprawna jest wyciągarka, jakieś drobiazgi typu spalony przekaźnik świateł. Do tego nieco zgnieciona metalowa osłona gdzieś pod spodem. Bak się dało łatwo rozebrać i naprawić, kontrolery, przekaźniki wymienione, osłona wyprostowana. Z wyciągarką było trochę gorzej, bo brakło kilku części. By nie taszczyć zbędnych kilkudziesięciu kilogramów, przed wyjazdem została ona zdemontowana i zmagazynowana do czasu naprawy w domu. Do tego profilaktyczna wymiana wszystkich płynów i w zasadzie to był koniec po zakupowego serwisu. Nieco ponad dwa tygodnie od zakupu byliśmy już w drodze do Danii na prom do Islandii. To już jednak osobna historia, opisana w relacji z podróży. | ||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Ktoś może powiedzieć, że samochodów z napędem 4x4 jest sporo i można coś wybrać. Oczywiście, ale wiele zależy od przeznaczenia samochodu, bo nie każdy do każdej roli się nada. My szukaliśmy samochodu wyprawowego, w którym będziemy mogli mieszkać w trakcie podróży, przy czym namiot w jakiejkolwiek formie (dachowy też) nas nie interesował. Małe suzuki i krótkie odmiany różnych terenówek nie wchodziły w rachubę. Szukaliśmy tylko wersji długich, które można by było przerobić tak, by wewnątrz zmieścić spanie i wszystkie bagaże. Są w zasadzie tylko dwa samochody, których rozmiary minimalizują konieczność przebudowy - Land Rover Defender i Honker, no jeszcze po przemnożeniu przez współczynnik sympatii w ostateczności nadałby się też długi Mercedes G. Oglądane Defy były kosmicznie drogie i potwornie zajechane, a ich jedyną chyba "zaletą" poza wielkością jest sama legenda. To samo dotyczyło gelendy. Nasz Honker okazał się samochodem po prostu idealnym. Nasz egzemplarz ma z tyłu cztery boczne ławki rozkładane w jedną wielką, płaską powierzchnię - wersja do transportu rannych żołnierzy na noszach. Dla nas oznacza to wygodne łóżko 2x1,6 m bez żadnej ingerencji i przebudowy wnętrza. Tylko położyć na to zwijane na dzień maty i koce. Jedna rozłożona ławka to stół, na którym można spokojnie przygotować posiłek, włącznie z gotowaniem na dwupalnikowej kuchence turystycznej. Jacek twierdzi, że jedyną wadą takiego rozwiązania jest problem z przygotowaniem rano śniadania - bo jak on wstaje głodny, to ja jeszcze śpię na stole :) Honker posiada pod ławkami schowki, nazywane przez nas zewnętrznymi, ponieważ w naszej wersji dostęp do nich jest z zewnątrz samochodu. Na każdej z burt są dwa schowki - przed tylnym nadkolem duży i za nim mniejszy. Idealne miejsce na transport niezbędnych narzędzi, czy części, butów, zapasów, sprzętu (np. w późniejszych wyprawach doszedł nam ponton, który idealnie się mieści w jednym ze schowków). Słowem czegoś, czego nie potrzebujemy mieć cały czas pod ręką, a co nie ucierpi od wilgoci w jakimś ekstremalnym przypadku. Pozostała kwestia tak naprawdę czterech elementów - ubrań, łazienki, kuchni i reszty, czyli mapy, drobiazgi i elektronika. Prawie wszystkie (poza kuchnią, ale o niej za chwilę) zostały rozwiązane za jednym zamachem. Jacek w ekspresowym tempie wymyślił i zaprojektował specjalne "szafy" do wnętrza naszego Potwora. Uszyte z grubego materiału wykładzinowego, zamykane na zamki błyskawiczne, zawisły na specjalnie mocowanych taśmach pod sufitem samochodu. Dzięki takiemu rozwiązaniu nie musieliśmy wiercić w nadwoziu dziur. A rozmiary, zwłaszcza wysokość, samochodu pozwoliły na zmieszczenie kilku takich schowków. Jedna taka szafa mieści ubrania moje, druga Jacka. Trzecia, największa ze wszystkich skrywa koce i śpiwory. W mniejszych mieści się bielizna (by nie gubiła się między bojówkami i bluzami), całe wyposażenie łazienki, czyli kosmetyki, ręczniki, proszki, nawet pusty prysznic kampingowy. W dwóch schowkach w kabinie nad głowami kierowcy i pasażera jest miejsce na drobiazgi typu odblaskowa kamizelka, apteczka, mapy, niezbędniki do szycia, latarka, przewodniki, ładowarki do sprzętu itp., itd. Kiedyś na pewnym forum rozgorzała dyskusja na temat montowania na Honkerze prysznica i toalety. Hmm, takich luksusów nie posiadamy. Powodów jest kilka, jednym z nich jest zbyt duża ingerencja w oryginalność zabudowy samochodu i zbyt duże koszty, idące za tym. Wstawianie takich zbytków wiązałoby się automatycznie z demontażem i przebudową "łóżka" itd. A charakter terenowego kampera prowadzi na wyprawy małe i duże raczej w miejsca dzikie, gdzie z tymi sprawami człowiek radzi sobie innymi sposobami. Kto podróżuje w ten sposób, to wie. I na koniec została kuchnia. Nasza składa się małej butli gazowej, dwupalnikowej kuchenki, dwóch garnków z pokrywkami, które jednocześnie pełnią rolę patelni i paru drobiazgów m.in. miseczek, talerzy, kubków i sztućców. Wszystko zapakowane w autorski pokrowiec jeździ zabezpieczone za dnia na podłodze za grodzią i w tym samym miejscu pozostaje na noc, nie przeszkadzając w rozkładaniu ławek. Nie potrzebujemy więcej, bo nie jesteśmy zwolennikami spędzania połowy urlopu przy kuchni - najpierw przy gotowaniu, potem przy sprzątaniu. Na wyjazdach preferujemy dania ekspresowe, które raczej wymagają tylko zagotowania wody, lub suchy prowiant. Takie podejście jest też wymówką dla odwiedzania różnego rodzaju knajpek i pretekstem do popróbowania lokalnej kuchni. Ach, został jeszcze sprzęt elektroniczny, to znaczy aparaty i kamera. Te zawsze mamy pod ręką, a nawet wręcz w dłoni. Nie potrzebujemy więc dla nich specjalnych schowków :) Na zdjęciach szafki wewnątrz samochodu. | ||||||||||||||||||||||||||||||||||||
... zero elektroniki :) Nie bez przyczyny taki nagłówek i dopisek tego rozdziału. Współczesne samochody naszpikowane są mniej lub bardziej skomplikowaną i wrażliwą elektroniką, która okazuje się często piętą achillesową pojazdów. Honker 2000, teoretycznie samochód pochodzący z XXI wieku, jest w pełni mechaniczny, z niezbędnym tylko osprzętem elektrycznym. Ma to oczywiście swoje zalety i wady, jak wszystko zresztą. Prosta budowa, brak elektroniki i wszyscy "zachodni" offrodowcy (i nie tylko oni, użytkownicy zwykłych samochodów też) spotkani gdzieś tam na trasach niezmiennie wzdychali: "Bez elektroniki! Jak dobrze, nie ma się co psuć". Z drugiej strony brak w nim wielu systemów i udogodnień, do których przyzwyczajeni już są współcześni kierowcy. Jest spartański, ma swoje kaprysy, wynikające z konstrukcji i zastosowanych materiałów i części (ale które auto nie ma??). Nie każdemu więc taki samochód może się podobać. I nie musi. Nie ma takiego obowiązku. Stara życiowa prawda, mówi, że kocha się mimo wad, a nie wyłącznie za zalety. I dotyczy to nie tylko ludzi, ale też samochody :) Wracając do rzeczy, chcemy tu przedstawić kilka podstawowych parametrów technicznych naszego Honkera 2000:
| ||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Wcześniej opisaliśmy, jak to było z kupnem, a teraz mała historia - ważniejsze wydarzenia w datach: 2005 - rok produkcji lipiec 2009 - kupujemy Honkera 2000 i nazywamy pieszczotliwie Potworem. sierpień 2009 - pierwsza wyprawa - kierunek Islandia, a po drodze Wyspy Owcze grudzień 2009 - wizyta w Fabryce w Lublinie - wymiana tylnych drzwi, które popękały w miejscu mocowania koła zapasowego na islandzkich drogach. sierpień 2010 - wyprawa na wschód - Turcja i Gruzja sierpień 2011 - promem z wyspy na wyspę - wakacyjna wyprawa Korsyka, Sardynia, Sycylia, Malta sierpień 2012 - wakacje na Bałkanach - Macedonia, Albania, Czarnogóra grudzień 2012 - udział w castingu do programu Samochód Marzeń - kup i zrób. Zgłosiliśmy go do programu, bo w trakcie eksploatacji nazbierało się kilka rzeczy, z którymi sami nie mogliśmy sobie dać rady, a mechanicy bali się za to zabrać. wiosna 2013 - nagrania i naprawy w programie. Jednym z punktów była naprawa i montaż wyciągarki (hura! pozbędę się grata z domu, który leży od kilku lat i zajmuje miejsce!). Hojność sponsora programu zaowocowała jednak zupełnie nową wyciągarką. Stara, nie naprawiona, wróciła do domu i nadal leży i zajmuje miejsce :( sierpień 2013 - testujemy niezbyt popularne w offroadowym środowisku kierunki, czyli wakacje w Grecji. sierpień 2016 - po przerwie wracamy na szlak - wspólnie odkrywamy Mołdawię. | ||||||||||||||||||||||||||||||||||||
za Wikipedią Honker - polski samochód terenowy produkowany w latach 1988-2007, i ponownie od 2009 roku. Początkowo oferowany pod marką Tarpan. Prace nad pierwszym polskim samochodem terenowym rozpoczęły się pod koniec lat 70 XX w. Pracowano wówczas nad wersją zwaną "PW-1" (PW to Pojazd Wielozadaniowy). W latach 1982-1988 doskonalono prototyp "PW-2". Konstrukcję i badania testowe prowadził Wojskowy Instytut Techniki Pancernej i Samochodowej z Sulejówka. Prototyp "PW-1" przedstawiono publicznie w 1984 roku, a produkcję seryjną rozpoczęła w 1988 roku najpierw przez Fabrykę Samochodów Rolniczych w Poznaniu (do 1996) pod nazwą "Tarpan Honker 4012" (model 10 osobowy hard-top) oraz "4022" (model 2 osobowy brygadowy). Aby nadać nazwę samochodowi ogłoszono konkurs, na który napłynęło wiele propozycji. Wybrano nazwę "Honker", oficjalnie argumentując, że w języku angielskim jest to onomatopeja, oznaczająca krzyk dzikich gęsi wracających do gniazd. Ukryto informację, że był to kryptonim polskiego ataku na Monte Cassino w czasie II wojny światowej. Nazwę tę nosi również 43 Poznańska Drużyna Harcerska im. Zdobywców Monte Cassino "Honker", na obozach której były testowane pierwsze prototypy samochodu. Kilka lat po rozpoczęciu produkcji seryjnej, zaczęto prace projektowe nad krótszą odmianą o rozstawie osi 2210 mm pod nazwą "Honker 4032". Prace te skończyły się na prototypie. Roboczo auto zostało nazwane "Zwiad". Później produkcja została przeniesiona do Lublina przez Daewoo Motor Polska (1997-2001), które kupiło licencję na samochody Honker. Daewoo przeprojektowało trochę wnętrze pojazdu oraz zmieniło nazwę na "Honker 2324". Firma Daewoo planowała też produkcję gruntownie przeprojektowanego "Daewoo Honker II" z napędem 4x2 lub 4x4. Oficjalnie jednak we wrześniu 2000 roku rozpoczęto produkcję wersji po "faceliftingu" pod nazwą "Daewoo Honker 2000", w którym dokonano tylko kosmetycznych zmian nadwozia. Po upadku DMP model nazywano "Honker 2000". Po upadku Daewoo Motor Polska produkcję Honkera przejmowały kolejne spółki - Andoria-Mot (2002-2003), która w 2003 roku przedstawiła na Poznań Motor Show 2003 dwie wersje tego auta z nadwoziem pickup i skrzyniowym oraz Intrall Polska (styczeń 2004 - wiosna 2007), która w kwietniu 2004 roku przestawiła prawdziwie off-roadową wersję "Honker MAX". W 2005 roku zmieniono markę na "Intrall Honker". W 2006 roku zaprezentowano zmodernizowany prototyp 5-drzwiowej odmiany Honkera. Nowy pojazd oprócz zmodernizowanego nadwozia otrzymał całkowicie zmienione niezależne przednie zawieszenie, oparte na wahaczach, drążkach skrętnych i hydraulicznych amortyzatorach. Zawieszenie tylne pozostało bez zmian. Produkcji tej odmiany nigdy nie podjęto. Produkowano Honkery w wersjach hard-top, ze skrzynią ładunkową oraz jako pick-up. Wykorzystywano w nich silniki benzynowe pochodzące z samochodu FSO Polonez, silniki diesla Iveco (2,5 dm3) a od 1997 roku turbodoładowane silniki Andoria 4CT90 (później 4CTi90). Samochód miał 3-drzwiowe nadwozie, oparte na ramie ze sztywnymi mostami napędowymi na resorach piórowych. Głównymi odbiorcami tego modelu były różne służby mundurowe, zwłaszcza Wojsko Polskie. Były one również eksportowane do Iraku w wersji ambulans. Największym odbiorcą cywilnym była firma KGHM Polska Miedź, w której specjalnie przystosowane (m.in. obniżone) Honkery służą m.in. do przewożenia górników pod ziemią. Spora ilość Honkerów służyła także w energetyce, trafiały też m.in. do straży pożarnej. W 2004 roku powstał prototyp Honker Skorpion, specjalnej wersji z przeznaczeniem dla polskich oddziałów w Iraku. Wyprodukowano kilkadziesiąt sztuk modelu Skorpion-3 (jesienią 2007 roku Wojsko Polskie użytkowało 90 sztuk). Ogółem, w 2009 r. Wojsko Polskie posiadało 2466 sztuk Honkerów różnych wersji i był to najliczniejszy samochód tej klasy w tym okresie. Produkcja modeli Honker była niewielka, sięgając najwyżej poziomu kilkuset sztuk. W FSR w Poznaniu w 1992 roku powstało 450 szt., w 1994 - 314 szt., 1995 - 288 sztuk. Po zaprzestaniu produkcji na początku 1996 roku, prawa do produkcji modeli Tarpan przejęła spółka Daewoo Motor Polska Sp. z o.o., która jesienią 1996 roku rozpoczęła ich montaż próbny w Lublinie. W obu tych fabrykach powstało wówczas około 20 sztuk. W 1997 roku powstało 155 szt., 1998 - 232 szt., 1999 - około 350 szt., 2000 - około 200 szt., 2001 - około 30-40 szt., 2002 - 140 szt., 2003 - 278 szt., 2004 - około 490 szt., 2005 - 177 szt., 2006 - 245 szt., 2007 - 35 sztuk. Od wiosny 2007 roku produkcja była zawieszona. W 2009 roku prawa do marki i fabrykę w Lublinie kupiła firma DZT Tymińscy, która ponownie uruchomiła produkcję. Od sierpnia 2011 roku przedsiębiorstwo działa w nowej formie prawnej jako DZT Fabryka Samochodów w Lublinie Sp. z o.o., a we wrześniu 2012 roku firma przyjęła nazwę Fabryka Samochodów HONKER. W ręce prywane Honkery trafiają głównie przy okazji wyprzedaży mienia wojskowego i z przedsiębiorstw. |
|
POLECANE STRONY |